chcę podzielić się z wami historią ostatnich dni, która mi przypomniała jakim genialnym narzędziem jest Terapia Bowena
oczywiście doświadczam tego we wszystkich waszych historiach zdrowienia ale te osobiste dotykają najbardziej...
mojego dziesięcioletniego syna użądliła pszczoła, w mały palec u ręki, ponad dwa tygodnie temu..., wyjął żądło, opuchlizna nie była zbyt duża, w międzyczasie zdążyliśmy być nad morzem, wszystko było ok, ale po powrocie skarżył się, że ten palec wciąż pobolewa...jad, którego nie wyssał chyba zatrzymał się w jakiejś przestrzeni tego małego paluszka i uwolnił dwa dni temu objawiając dość intensywną pokrzywką - bynajmniej nie na ręce tylko na udach...
nie wyglądało to dobrze, palec mocno swędział i okolica palca była także zaczerwieniona, co wskazywało na historię z pszczołą...
syn był od rana trochę osowiały i osłabiony, dużo polegiwał, i wydawało się, że nie można tego zbagatelizować... zaczęliśmy działać tak ja w wypadkach ukąszeń, homeopatycznie plus wapno, cały czas obserwując czy reakcja alergiczna nie rozszerza się na inne obszary ciała... świąd znacznie się zmniejszył, pokrzywka trochę zbladła...
ale świadomość, że jad z żądła tej małej pszczółki wywołuje reakcję ogólnoustrojową nie była komfortowa, obserwacja, przepytywanie, leki homeo... - i tak do wieczora...
przed pójściem spać zrobiłam synowi zabieg Bowena - taki, który wspiera oczyszczanie organizmu z toksyn, podczas ostatnich ruchów spał już jak suseł ... po 40 minutach przyszłam zobaczyć co u niego - był tak spocony, jak gdyby, nie przesadzając, wyszedł w koszulce prosto z basenu... skomentował to również, przez sen..., nie chciałam go wybudzać z głębokiego snu, więc tylko zmieniłam kołdrę na suchą... po kolejnych 30 minutach - ta sama historia...oczyszczanie szło całą parą przez skórę... poszłam spać dużo spokojniejszarano wstał w dobrej formie, bez wysypki, bez swędzenia, z lekkimi już tylko śladami zaczerwienionej skóry i dobrym humorem
dziękujemy ci Panie Bowen tak mówimy często w terapeutycznym gronie :)