Pani Helena (53l.) zgłosiła się z bardzo silnymi bólami szczęki i żuchwy. Od wielu lat zaciska szczęki, w nocy ściera sobie zęby, jej stawy skroniowo-żuchwowe są obolałe. Napięcia przenoszą się na kolejne partie mięśni i powodują bóle głowy. Próbowała manualnych technik fizjoterapeutycznych i ćwiczeń ale efekty były znikome.
Rozmawiamy o jej stylu życia, działaniu stresu związanego z wykonywana pracą. Tłumaczę, że jej codzienne napięcia kumulują się w stawach skroniowo-żuchwowych, one jakby zbierają je z całego ciała. Nie uzyskamy długotrwałego efektu pracując tylko ze skutkiem, nie z przyczyną.
Pierwsze zabiegi Bowena dla pani Heleny obejmują całe ciało. Jest w nim dużo napięcia. Nie ma swobodnego przepływu substancji i energii w tak spiętych tkankach. Podczas drugiej sesji pani Helena bardzo ładnie się relaksuje. Zauważam dużą zmianę w jej tkankach, są już mniej napięte.
Zapytana o napięcia w szczęce odpowiada: A wie pani, ze już były takie noce, po których nie budziłam się obolała... I baaardzo twardo spałam...
Jej ciało potrzebuje naprawdę głębokiego relaksu i regeneracji.
Po trzech sesjach w odstępie tygodnia pani Helena zauważa dużo mniejsze zaciskanie szczęk, choć jeszcze tak naprawdę nie dotknęłyśmy techniką Bowena problematycznych stawów.
Pracujemy dalej. Organizm pani Heleny uczy się lepiej sobie radzić z codziennym stresem a stawy funkcjonują coraz lepiej. Po trzech miesiącach dość regularnych zabiegów pani Helena nie chce wcale kończyć terapii, ponieważ poza samym rozluźnieniem szczęk, zaprzestaniem zgrzytania i uldze w bólu, doświadczyła poprawy jakości snu, ogólnej poprawy samopoczucia oraz znacznej łatwości w niwelowaniu codziennych napięć.
Umawiamy się, że będzie wracać na zabiegi utrzymujące ją w tej dobrej formie raz na dwa miesiące. Chyba, że zmieni swój zbytnio obciążony stresem styl życia...