TERAPIA NA NASZE CZASY / stres, stres, stres...

................................................

Coraz trudniej spotkać osoby, które jako dominujący faktor w swoim życiu, nie wymieniłyby stresu.
Niewinne spotkanie z rodzicami drugoklasistów czy firmowa wigilia obfituje najczęściej w dwudziestokrotnie powtórzone życzenia, żeby zwolnić, żeby wreszcie mieć czas, żeby wreszcie odpocząć...
Myślę, że osoba czytająca te słowa bardzo dokładnie zdaje sobie sprawę o czym mowa, a być może nawet odczuwa w tym właśnie momencie rodzaj napięcia w ciele - w miejscu gdzie najczęściej się ono kumuluje.

Nasze przewlekłe, permanentne podleganie różnego rodzaju presjom, nazywane i kojarzone ze stresem jest dla naszych organizmów ogromnym wyzwaniem. Biologicznie człowiek wyposażony został w układ nerwowy działający w dwóch funkcjonalnościach - kiedy potrzebne jest działanie układu współczulnego, pozwalającego m.in na szybką reakcję (walki lub ucieczki...) korzystamy z jego dobrodziejstwa, żeby uratować nasze życie, reputację, zmierzyć się z trudnym zadaniem, wygrać mecz, czy stanąć oko w oko z klasą rozbrykanych siedmiolatków...
Po takim wysiłku, mobilizacji całego ciała: fizycznego, intelektualnego i emocjonalnego, nasze komórki, narządy, mięśnie i nerwy domagają się odpoczynku - przełączenia układu nerwowego w tryb regeneracji. I tu zaczyna się problem...

Żyjemy w cywilizacji, która z wrażliwym ludzkim ciałem obchodzi się dość obcesowo, traktując je jak narzędzie. Ma być sprawne, wydolne, aktywne przynajmniej 16-17 godzin na dobę, najlepiej przez 7 dni w tygodniu.
Z łatwością poddajemy się różnego rodzaju presjom i wymuszeniom, co więcej - sami je w sobie wzmacniamy, przyjmując za własną narrację, że wszystko musi być zrobione na wczoraj i na 100 procent... Kultury, w których z większą lekkością traktuje się taki przymus i nie tworzy się sztucznej presji, często uważamy za gorsze i winne swojego 'niższego' poziomu cywilizacyjnego. Czy rzeczywiście wygrywamy w tym wyścigu?

Taki na przykład kot, załóżmy nawet, że dziki - nie ma najmniejszego problemu z tym, że śpi przez większość doby, mobilizuje się do szybkiego biegu i skoku, żeby coś upolować, zjada to i spokojnie zapada znowu w sen.

Nasze organizmy nie radzą sobie kiedy sytuacja aktywności układu nerwowego współczulnego (walcz/uciekaj) trwa dłużej, kiedy trwa zbyt długo... kiedy trwa permanentnie... Z takiego poddawania ciała presji wynika ostatecznie jego zamrożenie. W ten sposób organizm broni się przed śmiercią. A my odczuwamy jego reakcję na poziomie dolegliwości fizycznych, psychicznych, emocjonalnych.... z którymi musimy sobie jakoś poradzić.
To jest właśnie miejsce, w którym bierze początek całe mnóstwo chorób autoimmunologicznych, które jak wiemy towarzyszą naszej opresyjnej nastawionej na postęp cywilizacji.

Ciało ludzkie potrzebuje bezwzględnie dobowej zmiany funkcjonalności układu nerwowego z współczulnej na przywspółczulną. Ta druga funkcja jest odpowiedzialna za równowagę i odprężenie, ma działanie wyhamowujące, jest konieczna dla regeneracji i samoleczenia wszystkich naszych narządów i układów, której potrzebują regularnie a także odpowiada za odpoczynek i sen, którego bezwzględnie potrzebujemy.
Układ przywspółczulny jest szczególnie aktywny podczas naszego snu i głębokiego relaksu. Bądźmy więc świadomi, że ograniczając jego aktywność odmawiamy sobie tak naprawdę zdrowia.

Terapia Bowena dopuszcza właśnie do głosu układ przywspółczulny, co jest odczuwane podczas zabiegów w postaci przyjemnego relaksu. Pomaga uwolnić napięcia z ciała, często nawet te, które powstały bardzo dawno. Pozwala pozbyć się blokad fizycznych, emocjonalnych oraz bólu, który często przestał się mieścić w jednostkach chorobowych akademickiej medycyny. Dzieje się tak dlatego - że odwołuje się do autonomicznych zdolności regeneracyjnych naszego organizmu i za pomocą swoich komunikatów pozwala mu działać w przestrzeni odpoczynku i regeneracji.

Dzięki temu daje pozytywne zmiany jeśli chodzi o kondycję psychiczną, emocjonalną oraz ogólny optymizm i witalność pacjenta. Często - pozwala się po wielu latach po prostu wyspać... pożegnać z depresją..., czy doczekać upragnionego potomstwa...

Terapia Bowena tworzy dla każdego organizmu coś w rodzaju nowych dróg radzenia sobie ze stresem, dlatego często pacjenci po kilku zabiegach mówią, że niby wszystko wokół jest po staremu ale oni nie czuję się już tak bardzo przytłoczeni i z większą lekkością traktują różnego rodzaju presje i wcześniejsze źródła napięcia.